sobota, 3 marca 2012

ZDROWA RODZINA...

Najwyraźniej komuś bardzo zależy na tym, aby uderzyć w fundamenty
rodziny.
Niestety, wierzący ludzie, którzy polegają na Słowie Bożym zbyt
łatwo
oddali w naszym kraju pole liberałom i pozwolili na uchwalenie złej
ustawy,
która teraz pozwala normalnych i troskliwych rodziców wychowujących
swoje
dzieci w miłości i karności (nie mylić z bezmyślnym karaniem i
prawdziwą
przemocą) traktować jak przestępców. Nie jest to jednak przypadek.
Działania socjaldemokratycznych liberałów w całej Europie są
skoncentrowane
na rozbijaniu rodzin, niszczeniu więzi małżeńskich i zrywaniu więzi
rodzicielskich. Ich celem jest zniszczenie rodziny. Chcą przez w
ten sposób
wyrwać dzieci spod wpływu rodziców i osiągnąć nieograniczony wpływ
na ich
umysły, a więc i z czasem na całe społeczeństwa. Pozbawienie dzieci
mądrej
miłości odpowiedzialnych rodziców spowoduje gigantyczną erozję
wszelkich
zdrowych więzi społecznych i wyprodukuje bezmyślną masę społeczną,
którą
można z łatwością manipulować i sterować. Taka masa nie będąc
nauczona
rozróżniania dobra od zła, pozbawiona samodyscypliny i samokontroli
jest
wyśmienitym celem dla wszelkiej maści "inżynierów
społecznych". Dlatego
oderwanie wychowania dzieci od sprawdzonych, biblijnych wzorców,
które
stawiają w równowadze miłość i karność staje się dla nich kluczowym
zagadnieniem. Dlatego chcą wszędzie wprowadzać takie ustawy, aby
wyjąć spod
prawa normalność i zdrowe Boże zasady. Już dziś na ulicach polskich
miast
można zauważyć tego skutki. Komenda Główna Policji podaje, że
lawinowo
rośnie przestępczość wśród niepełnoletniej młodzieży, szczególnie
ilość
morderstw popełnianych ze szczególnym okrucieństwem. Psycholog
policyjny
mówił w jednym z wywiadów, że w oczy rzuca się wśród tych
młodocianych
przestępców jeden fakt: oni nic nie czują, niczego nie żałują, nie
mają
żadnych wyrzutów sumienia. To skutki ograniczenia wpływów
wychowawczych w
domach.****

** **

Jest ogromna ilość niezależnych świeckich badań psychologicznych,
które
wskazują, że zwykły rodzicielski klaps wymierzony (we właściwym
wieku) i w
porę z czułością, miłością i odpowiedzialnością przynosi dziecku
więcej
miłości i korzyści inny jakikolwiek inny sposób reakcji rodzica.
Należałoby
więc edukować rodziców w mądrym wychowywaniu i karceniu
(podkreślam: nie
bezmyślnym karaniu) dzieci z całą miłością, a nie stwarzać prawa,
które
przebijają nawet stare sowieckie metody pacyfikowania więzi
rodzinnych. ****

** **

Jest jeszcze inny, prawny aspekt sprawy:****

Wprowadzający nowe prawo argumentowali, że dziecko ma takie same
prawa jak
dorosły, a skoro np. uderzenie dorosłego jest karalne (nawet jest
karalne
uderzenie zwierzęcia), to analogicznie powinno być zabronione to w
stosunku
do dzieci. Ma to swoisty pozór mądrości.****

                Jednak ustawodawcy przeoczyli jedną istotną rzecz.
Jeśli
dorosły popełnia przestępstwo czy wykroczenie, jest karany w pełnym
majestacie prawa. A więc dorosły zgodnie z prawem podlega przemocy
władzy
zwierzchniej (państwowej), jeśli naruszy prawo. Dziecko natomiast
karaniu
przez państwo nie podlega. Za dziecko odpowiadają rodzice!!!. To
rodzice
zastępują wobec dziecka, niepełnoletniego władzę państwową. Co
więcej - oni
ponoszą za nie wszelkie konsekwencje, jeśli dziecko naruszy
prawo.****

                Tak jak państwo dysponuje sankcjami wobec dorosłych
obywateli, którzy naruszą prawo, tak rodzice też powinni mieć do
dyspozycji
jakieś sankcje wobec dzieci, ponieważ one nie podlegają żadnym
innym
sankcjom. Państwo oczekuje od rodziców, że będą dobrze wychowywać
swoje
dzieci, tak by nie naruszały one prawa państwowego oraz praw innych
ludzi,
a jednocześnie to samo państwo pozbawia rodziców jakichkolwiek
instrumentów
wpływu i "odstraszania". Tak jak perspektywa kary działa
odstraszająco na
dorosłych, analogicznie powinno być w domu. I nie mówimy tu o
pastwieniu
się nad dziećmi. Każdy zdrowo myślący człowiek umie odróżnić
przemoc czy
złośliwe karanie od mądrego, pełnego miłości karcenia. Zresztą
kodeks karny
reguluje sprawy pastwienia sie nad dziećmi (jak i nad każdym innym
człowiekiem). Wprowadzenie ustawy, która penalizuje zwykłe
rodzicielskie
dyscyplinowanie dzieci w miłości jest chore i antyspołeczne.****

** **

Niestety, ludzie wierzący lubią z zasady wycofywać się do pozycji
obronnych, zamiast przystąpić do ofensywy i powołać jakiś Instytut
Obrony
Rodziny, który wzorem choćby Żydowskiego Instytutu Yad-Vashem
zbierałby
dokumentację i ubierał ją w stosowne paragrafy na podstawie praw
polskich i
europejskich wykazując zło nowych praw i kwitnącą nieprawość w
życiu
społecznym. Taki Komitet powinien wnosić pozwy sądowe przeciwko
autorom
obskuranckich programów edukacyjnych, obskuranckich książek, filmów
czy
programów komputerowych, które gwałcą niewinne dusze i umysły
dzieci.
Powinien wnosić pozwy przeciwko stacjom telewizyjnym z powodu
emisji
filmów, które uczą dzieci przemocy, które wsączają w ich umysły
moralną
zgniliznę wszelkiego typu.... Ciekawe jak wówczas broniłyby się te
ośrodki
"liberalnej inżynierii społecznej".****

** **

Należy postawić mocno i wyraźnie zawsze na pierwszym miejscu
miłość
jako fundament wychowania dzieci . Żadna
propaganda medialna tego nie zmieni jeśli nie daliśmy się jeszcze
zupełnie ogłupić.

niedziela, 29 stycznia 2012

Chrześcijaństwo Kwantowe

Chrześcijaństwo Kwantowe

Łukasz Miller
Kwant – najmniejsza porcja, jaką może mieć lub o jaką może zmienić się dana wielkość fizyczna w pojedynczym zdarzeniu; np. kwant energii, kwant momentu pędu, kwant strumienia magnetycznego, kwant czasu. (Wikipedia.pl)
Stary Testament mimo, że miał wiele przykazadecyzjań, przepisów, praw, ceremonii, ofiar był w zasadzie prosty. Był Bóg, był człowiek i to co stało między nimi - Prawo. Prawo, które regulowało wszystko, dosłownie wszystko, a jeśli wynikła jakaś niejasność, to szło się do proroka/kapłana i pytało się bezpośrednio Boga, Ten odpowiadał a człowiek albo grzecznie wykonywał wolę Bożą, albo nie. Nie było miejsca na jakieś domysły, analizę, zastanawianie się czy interpretację. Wszystko jasne i klarowne. Izraelici mieli skodyfikowaną praktycznie każdą sferę życia. Dziś Prawo Boże, które zawarte jest w Nowym Testamencie różni się od tego w Starym. Przede wszystkim część przepisów odpadła, po drugie, Nowy Testament nie reguluje wszystkich sfer życia (szczególnie tyczy się to naszych czasów), pozostawiając tym samym bardzo szerokie pole do interpretacji. Biblia Nowego Testamentu nie mówi nic o narkotykach, papierosach, aborcji, antykoncepcji, pornografii, działalności politycznej, militarnej, nie mówi jaki zawód jest a jaki nie jest dla chrześcijanina. Wiele rzeczy trzeba zinterpretować. Jest dużo wersetów, które w sposób niejednoznaczny odpowiadają na wiele pytań.

"Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe" (Rz 12:2)

Ten werset mówi o wielu rzeczach: o dyskotekach, o ubiorze, muzyce, papierosach, libacjach, imprezach... Naprawdę dotyka to dużej ilości sfer, ale nie mówi wprost (bezpośrednio). Jest bardzo duże pole do interpretacji, a jak człowiek interpretuje, to kombinuje, aby było mu możliwie jak najlżej. Dzisiaj to my mamy się nauczyć rozpoznawać Bożą wolę. Dla przykładu...

Czy łapówka jest grzechem czy też nie jest? Biblia - jako ST i NT - definiuje sprawę:

"Nie będziesz przyjmował podarków, ponieważ podarki zaślepiają dobrze widzących i są zgubą spraw słusznych" (Wj 23:8)

"Nie będziesz naginał prawa, nie będziesz stronniczy i podarku nie przyjmiesz, gdyż podarek zaślepia oczy mędrców i w złą stronę kieruje słowa sprawiedliwych. Dąż wyłącznie do sprawiedliwości, byś żył i posiadł ziemię, którą ci daje Pan, Bóg twój" (Pwt
16:19-20
)

Tak. Tylko, że to Stary Testament. Jeśli nie ma nic o tym w Nowym, to chyba nic się nie zmieniło. Czyżby? Hipotetycznie: mam żonę, ciężko chorą, jesteśmy u lekarza, który mówi, że jest lek, skuteczny, duże pradopodobieństwo wyleczenia, ale niestety żona moja się nie kwalifikuje, bo takie a takie procedury NFZ'tu są. Chyba, że on ją specjalnie jakoś określi, jako 'wyjątkowy przypadek'. Lekarz tym samym sugeruje mi, że ten 'wyjątkowy przypadek' jest równoważny z białą kopertą, w której są takie zielone i złote papierki... I co? Łapówka czy życie żony? Nie dam łapówki = żona umrze. Dam łapówkę = zgrzesze. Jakie jest 'słuszne związanie'? Mógłbym śmiało powiedzieć, że lepiej, aby moja hipotetyczna żona umarła, gdyż nie będę miał grzechu, ale wszyscy doskonale wiemy, że tak nie jest. Naturalnie, że bym dał w łape! A nawet - jeśli bym nie miał, to bym się zadłużył! OK, to jest kwestia żony, a co gdyby to było moje dziecko? Odpowiedź jest chyba oczywista...

Właśnie, łapówka jest zła, ale w niektórych przypadkach jest dobra, bo żyjemy w takich czasach. Tak też rozmawia się o wszystkim: o podatkach i 'kreatywnej księgowości', o wyłudzaniu wolnego ZUS, o obniżaniu jakości oferowanego produktu, itp., ect., itd. Nie chciałbym skupiać Twojej uwagi na tym jednym przykładzie, bądź na wąskiej grupie przykładów i biorąc pod uwagę współczesną służbę zdrowia tworzyć jakieś teologiczne dogmaty. Chce tylko wskazać schemat myślenia, a czasami wręcz usprawiedliwiania się. Inny przykład...

"A nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem" (Ef 5:18)

 Pić alkohol, a upijać się to dwie różne sprawy - myślę, że tutaj dyskusji nie ma. Wiadomo, chrześcijanin nie musi być abstynetem. Ale czy picie alkoholu wśród grzeszników jest właściwe? Tym bardziej, że wmawiamy sobie, iż będziemy pić z głową, a efekty są takie, iż tą głowę w pewnym momencie tracimy. Więc pić, ale gdzie? W domu, barze, ze znajomymi, samemu, w gronie rodzinnym? Nie mówi o tym Biblia. Sam musisz zdecydować.

Łapówka? Zależy od okoliczności: jeden przypadek wszyscy godnie potępimy, nad drugim będziemy się zastanawiać. Czy powinniśmy faktycznie tyle myśleć? Czy Biblia w swojej treści jest aż tak skomplikowana? Dla Boga wszystko jest proste: albo czarne albo białe; odcienie szarości to już sfera jaką my wprowadzamy do chrześcijaństwa. Dlatego, bardzo ważnym jest to, abyśmy wiedząc, iż jesteśmy pod Prawem Nowego Testamentu, nie zapominali o tym, że Słowo Boże to także i Stary Testament. Tam też jest określony Boży charakter, Jego wola. Z tego też można wyczytać odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Zgoda, nie jest powiedziane wprost: Nie będziesz wchodził na internetowe strony pornograficzne, ale przykazanie "Nie cudzołóż" ze ST, połączone nauką Jezusa iż nawet w myśli można z kobietą złamać to przykazanie (a tym samym niekoniecznie fizycznie), sugeruje nam, że oglądanie tego typu treści, jest cudzołóstwem. Mimo, że o samym 'oglądaniu' mowy nie ma w Biblii. Idąc tym tropem, jesteśmy w stanie odpowiedzieć sobie na każde pytanie dotyczące naszego chrześcijańskiego życia. Naprawdę, na K A Ż D E.

Tylko, że na końcu, jest osobista decyzja: albo po Bożemu, albo po mojemu. Wchodzi tutaj już osławione nasze sumienie. To w nim osądzamy sprawę, to one nam podpowiada co mamy uczynić. Nie mniej sumienie może być tylko pozornie chrześcijańskie (tak jak i całe nasze życie przecież...).

W niejednym kościele, niedzielne nabożeństwa zaczynają przypominać show: światła, tańce, full głośna muzyka, transparenty... Jednym słowem typowy rockowy koncert, tylko że słowa gospel'owe (muzyka juz nie bardzo). Nie moja rzecz, ja nie potępiam tych ludzi, nie mniej w takiej społeczności miejsca dla siebie bym nie znalazł. Sumienie by mi nie pozwoliło, bo dla mnie takie zachowanie to bycie w świecie, pod płaszczykiem chrześcijaństwa. Jeśli innym pasuje, ok. Nie mi. I tu jest ten rozdźwięk: dochodzimy do pewnego punktu, gdzie się rozchodzimy, ponieważ każdy z nas ma swój pogląd, i swoje sumienie. Zgadzamy się, że dobrze jest Boga chwalić muzyką, wszelkimi instrumentami. Dlaczegoż to niby mielibyśmy chwalić Go cicho i skormnie? Przecież to nasz Bóg, więc chwalny Go ile fabryka dała watów w kolumnach! Nie mniej, jest już tylko jeden krok, by z niedzielnego uwielbienia Boga, zrobić dyskotekę. Wielu ten krok uczyniło, czy to w sferze zebrania niedzielnego, cudzołóstwa, alkoholu...

Sumienie. To o nie powinniśmy dbać. To właśnie o nie powinniśmy się modlić, aby Bóg je dobrze kształtował. To ono - jeśli je zaniedbamy - skutecznie odciągnie nas od Boga. Rozdrabniając wszystko na czynniki pierwsze i podchodząc bardzo detalicznie do róznych spraw, prędzej czy później wpadniemy w pułapkę, mimo, że sumienie nie będzie nas gryzło.

"Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią"  (1 Kr 4:4)
To, że śpimy spokojnie, wcale nie oznacza, że na Sądzie też nasze akte osobowe przejdą tak 'spokojnie'.

środa, 18 stycznia 2012

pułapka - że jakoś to będzie

Agnieszka Pilecka
Ambicja jest bardzo potężnym bodźcem do działania w naszym codziennym życiu, dlatego też wystarczy stwierdzić, że „chcieć to móc” i możemy osiągać wciąż więcej i więcej, i stawiać przed sobą coraz to trudniejsze cele. 

Na rynku literatury dostępna jest coraz większa liczba książek adresowanych do osób, które chcą się rozwijać, pokonać własne ograniczenia, są ciekawi życia i mają motywację, by poznać siebie, aby mieć osiągnięcia każdego dnia, nie zniechęcając się pierwszymi trudnościami, panując nad stresem, nie raz zaczynając wszystko od początku.
U podstaw naszych życiowych osiągnięć leżą: pragnienie, równowaga psychiczna i radość działania. Świadomość celu i pragnienie zwycięstwa to potężne narzędzia w drodze do sukcesu. Pozytywne myślenie, odrobina samodyscypliny, ambicja odkrycia swej prawdziwej natury stanowią najlepszy sposób na spełnione życie. Za takimi radami psychologów możemy stawić czoło trudnościom i pokonać umykający nam czas. Nic z góry nie jest przesądzone, więc nie poddając się, znając swe możliwości jesteśmy w stanie wydobyć to, co w nas najlepsze i cieszyć się zwycięstwem.

Doktorzy psychologii piszący poradniki dla nas zwykłych „szarych” ludzi przeprowadzają liczne eksperymenty, prowadzą sesje i ćwiczenia, liczne badania, obserwacje zachowań. Na ich podstawie rozpoznają problemy i pomagają zaakceptować osobistą sytuację. Niektórzy posuwają się o krok dalej umożliwiając osiąganie lepszych wyników, dzięki odnalezieniu sposobu zrekompensowania wysiłku przez radość sukcesu. Przedstawiając nam bowiem również od strony praktycznej, zasady wzmacniania ducha i ciała, kształcenia siły woli ukazują drogę do osiągnięcia prawdziwego szczęścia.
Działalność społeczna i pisarska wielkich ludzi składa się dodatkowo na realizację optymistycznego, uniwersalnego sposobu na udane życie. A tkwi to w naszej mentalności i obyczajowości – to przejawy ducha sukcesu, przedsiębiorczości, celowości w działaniu oraz ostatecznego efektu. Bo nawet nie mając nic, prócz siebie i wiary w siebie, dojść można do wszystkiego, czego się zapragnie. Utrzymując pogodę umysłu i nie podlegając chwilom przygnębienia, żyjemy zgodnie z ideałem życia i jesteśmy w stanie przysłowiowe „góry przenosić”.

Prawdziwe życie równa się trwałej i ciągle wzrastającej doskonałości, i choć zdaniem wielu ideały nie istnieją, możemy się do nich zbliżyć idąc przez życie z uśmiechem nie tylko na twarzy, ale przede wszystkim z radością w sercu. Zwyciężanie z tkwiącym w nas wszelkim złem jest niezawodnym sposobem do ujarzmienia zła wokół nas, odżyjemy będąc pełni tajemniczej siły w nas drzemiącej, osiągając to, co możliwe i rzeczywiste, a wszystko takie już jest, pod koniec naszej drogi ku pielęgnowaniu zdobytej wiedzy i poznaniu własnych możliwości. A tyle w nas jeszcze drzemie.

piątek, 13 stycznia 2012

Jeden procent podatku...

Jeden procent podatku

Jeden procent podatku- to hasło, które jest znane chyba wszystkim podatnikom, a silnie rozpowszechniane tuż przed i w trakcie gorącego okresu rozliczeń podatkowych.
Teoretycznie każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że może przekazać ów jeden procent na szczytny cel, jednak zrażeni biurokracją, do jakiej przyzwyczaiła nas polska rzeczywistość, często nie staramy się zagłębiać w tajniki tegoż procederu, oddając i tą symboliczną kwotę na rzecz ZUS. Paradoksalnie jednak, przekazując 1 procent, zwłaszcza w bieżącym roku podatkowym, nie jesteśmy zmuszeni do wykonywania całej masy żmudnych i skomplikowanych czynności, a cały proces jest na tyle przystępny, że warto podjąć się znalezienia jednostki, której chcemy pomóc.
Nasz 1 procent podatku przekazujemy dowolnie wybranej Organizacji Pożytku Publicznego. Wykaz podmiotów, które można tak tytułować, a tym samym są one uprawnione do otrzymania jednego procentu,  jest zamieszczany na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Rejestr Organizacji Pożytku Publicznego wyklucza jednostki prowadzące działalność gospodarczą bazującą na produkcji wyrobów alkoholowych, elektronicznych, paliwowych, tytoniowych, czy elementów z metali szlachetnych. Wystarczy wybrać odpowiednią organizację, którą chcielibyśmy wspomóc, następnie wypełnić właściwą rubrykę w zeznaniu podatkowym (PIT-36, PIT-36L, PIT-37, PIT-28, PIT-38). Rubrykę powinniśmy uzupełnić o numer pod jakim dana organizacja figuruje w Krajowym Rejestrze Sądowym oraz o kwotę, jaką przekazujemy, zgodnie z zasadą, że ma to być albo 1 procent podatku od naszych dochodów, albo kwota niższa. Istotnym jest fakt, że wyklucza się kwoty wyższe niż wspomniany jeden procent.
To prawda, że my, jako podatnicy, czyniąc ten gest, formalnie nie otrzymujemy nic, jednak z moralnego punktu widzenia warto zyskać świadomość, że przyczyniliśmy się do pomocy komuś, kto tego potrzebuje.

Ciekawostki o Japonii..

Ciekawostki o Japonii

Czy wiesz, że Japonia to kraj, z którym wiąże się wiele ciekawych rzeczy? Z tematem wiążą się takie ciekawostki jak np. to, że w japońskich ulicznych automatach mozna kupić dosłownie wszystko, nawet używaną damską bieliznę. Interesujący jest również bałwan japoński - składa się tylko z dwóch kól śniegowych!

Ciekawostki o Japonii – mnóstwo osób wpisuje codziennie to hasło w wyszukiwarkę internetową w nadziei na poznanie kilku sensacyjek, które zaspokoją naszą ciekawość.
Jedną z ciekawostek jest ta, że... Japonia jest skupiskiem aż 3500 wysp. Dla żółtodzioba, szukającego dopiero informacji o Japonii może być to nieco szokujące. Jednak dla znawców tematu takie ciekawostki nie są nowością.
Kolejną interesującą rzeczą może być to, że z japońskich automatów można kupić prawie wszystko. Na każdym roku ulicy znajdują się tu automaty z kawą ale... to nie wszystko. W japońskich automatach można zaopatrzyć się w papierosy, piwo, wini, hot – dogi, prezerwatywy, a nawet... używaną damską bieliznę!
A oto kolejne ciekawostki: przyzwyczajony pewnie jesteś, że w polskich szkołach to uczniowie przechodzą sobie z klasy do klasy. Tymczasem w japońskich szkołach jest zupełnie na odwrót, czyli to nauczyciele się zmieniają, a uczniowie pozostają w tej samej klasie. Czy to matematyka, czy to psychologia lub geografia, japońscy uczniowie siedzą sobie ladnie w ławce i czekają na kolejnego nauczyciela. Swoją drogą to bardzo wygodne...
Kolejna ciekawostka dotyczy kobiet. Wiadomo nie od dziś że japońskie kobiety są bardzo niskie. W związku z tym nietrudno spotkać w Japonii kobietę noszącą buty na specjalnej platformie o wysokości 10 cm.
Z pewnością jesteś przyzwyczajony, że u nas bilety do kina nie są zbyt drogie. Tymczasem jeśli chodzi o japońskie bilety do kina – to koszt aż 43 zł.
Kolejne ciekawostki dotyczą również wysokich cen, ale... owoców. Otóż za arbuza zapłacimy tu ponad 200 zł. Z kolei melon kosztuje tu aż 300 zł.
Kolejna interesująca rzecz dotyczy lepienia bałwana. Otóż w Japonii bałwana lepi się z dwóch kulek. Tymczasem w Polsce nie wystarczą dwie kulki, ale trzy. No ale o tym pewnie każdy polski maluch dobrze wie.
A czy wiesz, że hymn japoński jest najstarszy na świecie? Powstał w IX wieku, mimo że oficjalnie jest używany dopiero od 1999 roku.
I na koniec jeszcze dwie szalenie interesujące ciekawostki. Pierwsza z nich dotyczy butów: w japońskim domu nie chodzi się w butach. Druga ciekawostka dotyczy rozpakowywania prezentu: w żadnym wypadku nie wolno go rozerwać, gdyż jest to niegrzeczne.

Jak oswoić wystąpiena publiczne...

Jak oswoić wystąpienia publiczne

W mijającym roku bardzo popularne było hasło „podnoszenie kwalifikacji”. Głośno było o tym, że warto inwestować w edukację: studia, kursy i szkolenia. Wiele autorytetów zachęcało zarówno tych młodych jak i tych starszych do podnoszenia kwalifikacji.
Spocząć na laurach w dziedzinie podnoszenia kwalifikcji, to w rzeczywistości tyle, co stanąć w miejscu. A świat stale się zmienia i to w gigantycznym tempie. Podobnie jest z wystąpieniami publicznymi.
Wiele osób w każdym wieku stale dba o wzrost swoich kompetencji w najróżniejszych dziedzinach. Według danych GUS w roku 2009 co 18,6% Polaków brało udział w kursach i szkoleniach.  W dużej mierze decyzję o rozwoju podejmujemy samodzielnie. Niekiedy motywuje nas do tego pracodawca. Dobrze mieć też „anioła stróża” – dbającego o nas partnera życiowego, który trochę krytycznie, trochę jak cenzor, trochę jak nasz przyjaciel podpowie nam, co robimy dobrze a co źle. Co powinniśmy poprawić, aby na przykład lepiej się autoprezentować. Istotę stałego szkolenia podkreśla Anna pracująca jako przedstawiciel handlowy w dużej międzynarodowej firmie: w swojej pracy codziennie mam kontakt z  klientami i to jak się przed nimi zaprezentuję ma ogromny wpływ nie tylko na sukces mojej pracy jak i wizerunek całej firmy. Dlatego mój pracodawca regularnie kieruje mnie na kursy doszkalające. Dzięki temu mogę profesjonalnie wykonywać swoją pracę.
 Rynek szkół wyższych i firm szkoleniowych jest ogromy. Wystarczy wejść na pierwszy lepszy portal z ofertami szkoleniowymi, aby poczuć się tak samo zagubionym, jak człowiek lądujący w supermarkecie przed półką z towarem. Co wybrać, jaką firmę, jaki produkt. Tak, czy siak w natłoku ofert gubimy się. Zadajemy sobie pytanie: W jakie szkolenie najlepiej zainwestować pieniądz i własny czas, aby ta inwestycja nam się zwróciła w przyszłości ?
Wielu specjalistów przekonało się, że mając ogromna wiedzę nie potrafiło jej skutecznie przekazać. Nie każdy ma talent prezentera. Jak powszechnie wiadomo słowa to tylko 7 procent oceny komunikatu przez klienta, pracowników, szefa, kolegów z pracy. Ogromne znaczenie mają tak zwane umiejętności miękkie. Ostatnio koleżanka pracująca w jednym z urzędów gminy opowiedziała o wystąpieniu swojego przełożonego, który kompletnie pogubił się w trakcie jednego z licznych wystąpień. Ta sytuacja zwróciła moją uwagę na to, jak ważna jest umiejętność autoprezentacji – szczególnie wtedy, kiedy występujemy przed większą grupą ludzi.
Postanowiłem w związku z tym zrobić mały research, jeśli chodzi o szkolenia. W Internecie znalazłem wiele ogłoszeń. Z wystąpień publicznych i prezentacji biznesowej szkoli wielu ekspertów. Jak więc wybrać najlepszego? Informacji na ten temat postanowiłem poszukać na forach, gdzie wypowiadają się ludzie, którzy brali udział w takich szkoleniach. Podpytałem też znajomych.   Przestrogą dla mnie było doświadczenie Pawła, świeżo upieczonego absolwenta Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim: Po skończeniu studiów chciałem pracować jako rzecznik prasowy. Zdecydowałem się więc na szkolenie z autoprezentacji. Żałuję, że nie sprawdziłem wcześniej  firmy prowadzącej szkolenie. Decyzję podjąłem jedynie na podstawie niskiej ceny, która przełożyła się niestety na jakość. Mam w planach powtórzyć szkolenie, jednak teraz, zanim zdecyduje się na konkretna firmę dokładnie sprawdzę jej referencje oraz program szkolenia.
Uznałem również, że warto zapytać się doświadczonego trenera, na  co tak naprawdę należy zwracać uwagę przed wyborem konkretnego szkolenia.  Jak mówi trener jednej z warszawskich firm szkoleniowych:  Wybierając szkolenie należy wybrać  takie, gdzie trener ma indywidualne podejście do każdego uczestnika. Warto też przyjrzeć się metodom jakie stosuje. Ja osobiście polecałbym użycie kamery, dzięki której każdy może zobaczyć jakie błędy popełnia a po szkoleniu jakie postępy zrobił. Po zebraniu  informacji  nie pozostaje nic innego jak tylko zapisać się na szkolenie.